Mąż kłamał, że jest chory, by traktować mnie jak służącą i doić ze mnie kasę. Łajdak myślał, że się nie zorientuję

Z początku wydawało się, że to tylko drobne zmęczenie, ale mąż zaczął narzekać na coraz więcej problemów zdrowotnych. Nie było dnia, by coś mu nie dolegało, a ja, pełna troski, oddałam się jego opiece. Z czasem jednak jego wymagania stały się zbyt wielkie…

Każdy dzień mijał pod znakiem nowych „dolegliwości”, a ja, jak wierna żona, przejęłam obowiązki za nas oboje. Mąż zaczął odgrywać swoją rolę coraz lepiej, ale to, co odkryłam pewnego dnia, sprawiło, że przestałam wierzyć w jego chorobę…

Pierwsze symptomy czy fałsz?

Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj. Mój mąż, Adam, wrócił z pracy z ponurą miną i opadł na kanapę, jęcząc, że coś go łupie w krzyżu. Zatroskana o jego zdrowie, od razu przyniosłam mu herbatę i ułożyłam poduszki. Pomyślałam, że pewnie przemęczył się w pracy, a trochę odpoczynku mu pomoże. Niestety, po kilku dniach jego stan nie poprawiał się, wręcz przeciwnie – pojawiły się nowe „objawy”. Zaczął skarżyć się na bóle głowy, sztywność w karku i problemy ze snem. To był tylko początek.

Miałam wrażenie, że nagle wszystko przestało działać w jego organizmie. Lekarze byli bezradni – każdy mówił coś innego, ale żaden nie wskazał konkretnej przyczyny. Oczywiście, jako kochająca żona, rzuciłam wszystko, by się nim opiekować. Przejęłam większość domowych obowiązków, zaczęłam pracować na dwa etaty, by utrzymać nasz dom, podczas gdy on coraz bardziej zapadał się w swoją „chorobę”. Wierzyłam mu, bo przecież jak mogłabym nie wierzyć mężowi?

Coraz więcej podejrzeń

Z czasem jednak zaczęłam zauważać coś dziwnego. Adam był „chory” tylko wtedy, kiedy chodziło o wykonywanie obowiązków w domu lub pracy. Kiedy przychodzili znajomi, nagle jakby cudownie odzyskiwał siły. Potrafił godzinami gawędzić przy stole, śmiać się z żartów i nawet uczestniczyć w grze w karty, którą uwielbiał. Kiedy jednak zaproponowałam mu wyjście na spacer albo załatwienie jakiejś prostej sprawy, od razu zaczynał narzekać, że znowu coś go boli.

Nie chciałam podejrzewać najgorszego, ale serce podpowiadało mi, że coś tu jest nie tak. Po pewnym czasie zaczęłam notować te dziwne zachowania. Adam, który nie mógł ruszyć się z łóżka, gdy trzeba było wynieść śmieci, nagle cudownie ozdrawiał, gdy w telewizji leciał mecz jego ulubionej drużyny. Ale przecież to mogło być przypadkowe… prawda?

Prawda wyjdzie na jaw

Pewnego dnia, gdy Adam jak zwykle narzekał na swoje bóle, postanowiłam sprawdzić coś, co wcześniej wydawało mi się niemożliwe. Poprosiłam go, by poszedł na dokładniejsze badania, ale tym razem chciałam, żeby towarzyszył mu inny lekarz. Wiedziałam, że to będzie test na jego szczerość. Adam zbladł, kiedy usłyszał o nowym specjaliście, i zaczął się tłumaczyć, że „nie ma sensu” i że „lekarze już nic nowego nie odkryją”. Te słowa tylko wzmocniły moje podejrzenia.

Postanowiłam działać szybko i bezwzględnie. Pewnego wieczoru, kiedy mąż spał, wzięłam jego telefon. To, co w nim znalazłam, zmroziło mi krew w żyłach. Wiadomości do jego kolegów pełne były przechwałek, jak „niezły numer wykręcił” i „jak to fajnie, że teraz może odpoczywać, a ja wszystko robię za niego”. Planowali nawet wyjazd na weekend, podczas gdy ja, jego kochająca żona, miałam zajmować się wszystkim, nie wiedząc, że to wszystko to jeden wielki blef.

Konfrontacja i kłamstwa

Kiedy rano Adam obudził się, czekałam na niego z kubkiem kawy i wydrukowanymi rozmowami. Kiedy tylko je zobaczył, jego twarz zmieniła kolor na purpurowy. „To nie tak, jak myślisz” – zaczął, ale wiedziałam już, że każdy jego kolejny krok to kłamstwo. „Cały ten czas udawałeś, że jesteś chory?!” – krzyknęłam, ledwo powstrzymując łzy. Adam próbował się tłumaczyć, że „robił to dla nas”, że „potrzebował odpoczynku”.

Nie mogłam uwierzyć, że człowiek, któremu poświęciłam tyle czasu i energii, przez cały ten czas robił ze mnie idiotkę. Nasza rozmowa przerodziła się w burzliwą kłótnię, a Adam, jak tylko poczuł, że jego tajemnica została odkryta, zaczął mnie oskarżać o brak zrozumienia. Nagle ja miałam być tą „złą”, bo przecież to ja „zawiodłam jako żona”. Ale tym razem nie zamierzałam dać się zmanipulować.

Prawda i nowe życie

Spakowałam jego rzeczy tego samego dnia i wyrzuciłam je przed drzwi. Adam, widząc, że nie ma już szans na dalsze oszustwa, próbował mnie jeszcze przepraszać, ale ja nie mogłam dłużej żyć z człowiekiem, który z premedytacją zrobił z siebie ofiarę, by wykorzystywać mnie do granic możliwości.

Teraz, gdy jestem wolna od tego fałszywego związku, czuję ulgę. Oczywiście, życie bez niego nie będzie łatwe, ale przynajmniej wiem, że już nikt nie będzie mną manipulować.

Jak byście postąpili w takiej sytuacji? Czy dalibyście mu jeszcze szansę? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!