Rodzina wyceniła moje dobre serce na domek letniskowy. Zadufani w sobie skąpcy myśleli, że uda im się zrobić na mnie interes.
Kiedy Marta odziedziczyła po dziadkach mały, uroczy domek letniskowy, nie spodziewała się, że jej najbliższa rodzina szybko zacznie traktować ją jak nieformalną właścicielkę darmowego hotelu. Wszyscy nagle chcieli go odwiedzać, ale nikt nie zamierzał pomagać w jego utrzymaniu…
Z czasem pojawił się plan – „Rodzice są przecież w potrzebie, a domek stoi bezużyteczny” – tak w skrócie zaczęła się rozmowa, która z każdym kolejnym słowem przeradzała się w prawdziwą kłótnię. Coś jednak w zachowaniu Marty sprawiło, że jej bliscy szybko pożałowali swoich roszczeń…
„Bo rodzina to przecież świętość”
Kiedy dziadkowie Marty odeszli, odziedziczyła po nich domek letniskowy nad jeziorem. To było małe, ale bardzo urocze miejsce, pełne wspomnień z dzieciństwa. Marta zawsze marzyła, by go wyremontować, ale życie w mieście, praca i codzienne obowiązki skutecznie ograniczały jej czas. Domek stał samotny przez długi czas, a ona odwiedzała go jedynie kilka razy w roku. Tak było, aż do momentu, gdy rodzina zaczęła się interesować tą nieruchomością.
Pierwszy zadzwonił jej brat, Robert. „Słuchaj, Marta, domek się marnuje, a wiesz, że z żoną planujemy wakacje. Moglibyśmy tam pojechać, trochę odświeżyć, nawet coś naprawić, co ty na to?” – mówił słodkim głosem, ale Marta znała swojego brata. Obiecać mógł dużo, ale jak zwykle pewnie skończyłoby się na tym, że domek po ich pobycie wyglądałby jeszcze gorzej. Mimo to, zgodziła się – w końcu to rodzina.
Roszczenia rosną z każdym dniem
Po wizycie Roberta sprawy nabrały tempa. Telefon od matki brzmiał podobnie, tylko że tym razem chodziło o coś innego: „Marta, tata mówi, że nie mamy już sił na wakacje zagranicą, a domek nad jeziorem byłby dla nas idealny. Moglibyśmy tam pojechać na całe lato. W końcu jesteśmy rodziną”. Marta westchnęła ciężko, ale nie miała serca odmówić. Zgodziła się.
Domek z dnia na dzień stał się centrum rodzinnych intryg. Siostra oznajmiła, że chciałaby zabrać tam swoje dzieci, by „odpoczęły od miasta”. Kuzyn dzwonił z prośbą o klucze, bo „przecież domek i tak nie jest często używany”. Wszyscy zdawali się zapominać, że domek wymaga opieki, a Marta coraz bardziej czuła, że rodzina zaczyna traktować ją jak darmowego gospodarza letniska.
Plan, który wyprowadził Martę z równowagi
Sytuacja osiągnęła kulminację, gdy matka z ojcem przyjechali do Marty na niedzielny obiad. Wszystko wyglądało normalnie, dopóki ojciec nie wypalił: „Marta, powinniśmy porozmawiać. Postanowiliśmy, że skoro i tak nie masz czasu na remont, sprzedasz nam domek za symboliczną cenę. Będziemy się nim zajmować, a ty nie musisz się martwić. To lepsze rozwiązanie, bo po co ci taka nieruchomość?”. Matka dodała: „Przecież to dla twojego dobra”. Marta spojrzała na nich szeroko otwartymi oczami.
„Naprawdę myślicie, że sprzedam Wam domek za bezcen? Tylko dlatego, że jesteśmy rodziną? I dlatego, że nie mam czasu, by tam jeździć, macie prawo decydować, co z nim zrobię?”.
Ojciec przewrócił oczami. „Nie bądź samolubna, Marta. Wszyscy zyskają na tej umowie. Po co ci domek, skoro nawet z niego nie korzystasz?”.
Marta zamilkła na chwilę, by uspokoić emocje. Po chwili wstała i powiedziała cicho, ale stanowczo: „Nie zamierzam oddać tego domku nikomu, a już na pewno nie za darmo. Jeśli tak bardzo chcecie, możecie go odkupić, ale po cenie rynkowej”.
Prawda wyszła na jaw
Matka spojrzała na Martę zszokowana. „Jak możesz tak mówić do swoich rodziców?” – zapytała z wyrzutem. „Całe życie ci pomagaliśmy, a ty teraz…”.
„Całe życie też myśleliście, że możecie mną manipulować, ale ten domek to moja własność. Jeśli chcecie tam jeździć, ustalmy zasady. Żadnych darmowych wakacji, żadnych umów za plecami. Albo szanujemy się nawzajem, albo domek zostaje tylko mój” – odpowiedziała Marta, trzymając się swojego stanowiska.
Ojciec próbował jeszcze coś powiedzieć, ale Marta wiedziała, że tym razem wygrała. Rodzina liczyła na to, że jej miękkie serce pozwoli im skorzystać z okazji, ale nie spodziewali się, że tym razem Marta postawi twarde warunki.