Moje dzieci to nieroby. Gdy poprosiłam je o pomoc w domu, usłyszałam, że powinnam wynająć sobie studenta. Moja odpowiedź szybko ich sprowadziła na ziemię

Od lat robiłam wszystko dla swoich dzieci – sprzątałam, gotowałam, a nawet ścieliłam im łóżka, choć dawno przekroczyły wiek, w którym to było konieczne. Gdy poprosiłam ich o prostą pomoc w domu, ich reakcja zaskoczyła mnie bardziej, niż mogłam sobie wyobrazić. Nie mogłam tego tak zostawić…

Zamiast wyciągnąć do mnie rękę, zaczęli mnie pouczać, jak mam zarządzać domem i zasugerowali, że powinnam wynająć sobie pomoc. Ich słowa były jak kubeł zimnej wody. Ale ja nie należę do tych, którzy podkulają ogon… Chciałam im pokazać, jak wygląda dorosłość…

Dzieci dorastają, ale czy dorosłość to tylko wiek?

Zosia od dziecka była kobietą czynu. Nawet gdy pracowała na pełen etat, dbała, by dom lśnił, a na stole zawsze stał gorący obiad. Miała dwie córki – Martę i Olę – które od zawsze traktowała z czułością, choć, jak przyznawała, może zbyt często ich wyręczała. Dziewczyny skończyły studia, ale zamiast wyprowadzić się na swoje, wciąż mieszkały z Zosią, uznając, że życie u mamy jest wygodniejsze.

– Mamo, wiesz, że po pracy jestem zmęczona – mówiła Marta, zrzucając swój plecak na kanapę. – Nie mogę teraz pomóc w sprzątaniu.

– Ja też jestem zmęczona – dodawała Ola, ledwo unosząc wzrok znad telefonu. – Może powinnaś zatrudnić kogoś do pomocy, jeśli tak ci to przeszkadza?

Te słowa zabolały Zosię jak żadne inne. Zrozumiała, że jej córki nie tylko nie doceniają jej pracy, ale również nie zamierzają nic zmieniać. Postanowiła więc działać.

Nieoczekiwany zwrot akcji

Następnego dnia, gdy dziewczyny wróciły z pracy, w domu czekała na nie niespodzianka. Na stole leżała kartka z krótkim komunikatem: „Od dziś płacicie za sprzątanie. Każdy bałagan w waszym pokoju to 20 zł. Pranie – 15 zł za wsad. Mycie łazienki – 50 zł. Cennik obowiązuje od zaraz”.

– To żart, prawda? – Ola spojrzała na matkę, krzywiąc się z niedowierzaniem.

– Nie żartuję – odpowiedziała Zosia chłodno. – Skoro uważacie, że powinnam wynająć pomoc, to najwyraźniej macie świadomość, ile taka praca kosztuje. Od dziś każdy za siebie.

– Przecież to absurdalne! – wybuchła Marta. – Jesteśmy twoimi dziećmi, a nie klientkami hotelu!

– A ja jestem waszą matką, a nie służącą – Zosia nie zamierzała ustępować.

Prawda, która ich uderzyła

Pierwszy tydzień nowego porządku był dla dziewczyn trudny. Ola przeklinała pod nosem, sprzątając łazienkę, a Marta próbowała negocjować z matką, by choć pranie zostało darmowe. Zosia jednak była nieugięta. Dopiero gdy Marta przypadkowo zgubiła pieniądze na autobus, a Ola musiała zrezygnować z wyjścia ze znajomymi, bo zapłaciła za mycie kuchni, dziewczyny zaczęły rozumieć, co ich matka chciała im przekazać.

– Wiesz, mamo, może faktycznie trochę przesadziłyśmy – przyznała Marta podczas kolacji. – Nie doceniałyśmy, jak wiele dla nas robisz.

– Chyba teraz widzę, ile to kosztuje – dodała Ola, zerkając na rachunek za internet, który wcześniej Zosia pokrywała w całości.

Zosia uśmiechnęła się lekko. W końcu poczuła, że jej wysiłek został zauważony. Wiedziała, że to jeszcze nie koniec drogi, ale pierwszy krok został zrobiony.

A wy, jak byście postąpili na miejscu Zosi? Czy takie metody to dobre rozwiązanie? Dajcie znać w komentarzach! 

error: Treść zabezpieczona !!