Nie mam dzieci, więc postanowiłam zapisać majątek córce kuzyna. Zmieniłam zdanie gdy wyszło, że to szczwana pijawka

Od lat wiedziałam, że kiedyś muszę zdecydować, komu przekażę swój majątek. Córka mojego kuzyna wydawała się idealną kandydatką – młoda, uprzejma, zawsze gotowa pomóc. Wszystko wydawało się takie proste, aż do chwili, gdy przez przypadek odkryłam, co naprawdę skrywa jej uśmiech…

Nie mogłam uwierzyć, że osoba, którą traktowałam niemal jak córkę, okazała się kimś zupełnie innym. Wystarczyło jedno wydarzenie, aby wywrócić moje plany do góry nogami i zobaczyć jej prawdziwą twarz…

Decyzja, która miała odmienić przyszłość

Nigdy nie miałam dzieci, ale rodzina była dla mnie wszystkim. Córka mojego kuzyna, Aneta, od najmłodszych lat była dla mnie jak własne dziecko. Odwiedzała mnie w każdą sobotę, przynosiła kwiaty na imieniny, a nawet pomagała w zakupach. „Ciocia Zosia, ja zawsze będę się tobą opiekować” – mówiła z uśmiechem, który rozgrzewał moje serce.

Postanowiłam więc, że zapiszę jej swój dom i oszczędności. Nie miałam komu innemu tego przekazać, a Aneta wydawała się najlepszym wyborem. Wszystko było już prawie gotowe – miałam podpisać dokumenty u notariusza.

Pierwsze wątpliwości

Wszystko zmieniło się pewnego popołudnia. Byłam umówiona z Anetą na kawę, ale zapomniała, że miałyśmy się spotkać. Postanowiłam więc sama pojechać do jej mieszkania. Kiedy zapukałam do drzwi, usłyszałam podniesione głosy. Nie chciałam podsłuchiwać, ale słowa, które padły, sprawiły, że moje nogi się ugięły.

„Ciotka to frajerka! Wszystko mi zapisze, a potem sprzedam ten dom i kupimy mieszkanie w centrum” – mówiła Aneta do swojego partnera. „A jeśli będzie coś kombinować?” – zapytał mężczyzna. „To dam jej parę uśmiechów więcej, a jak trzeba, to powiem, że z dzieckiem mam problemy. Wzruszy się i podpisze wszystko, co chcę!”

Konfrontacja pełna emocji

Serce biło mi jak oszalałe. Z bijącą wewnętrznie złością wróciłam do domu, próbując zrozumieć, jak mogłam być tak ślepa. Na następny dzień zaprosiłam Anetę do siebie. Przyjechała z uśmiechem i pudełkiem moich ulubionych pralinek.

„Anetko, wczoraj słyszałam coś, co zmieniło moje podejście do ciebie” – zaczęłam spokojnie. Jej twarz zbladła. „O czym ty mówisz, ciociu?” – próbowała grać niewinną.

„Byłam wczoraj pod twoimi drzwiami i usłyszałam twoją rozmowę. Wiem, że planujesz mnie oszukać” – powiedziałam, nie kryjąc łez w głosie.

Ostateczna decyzja

Aneta próbowała się tłumaczyć. „Ciociu, źle mnie zrozumiałaś! To był tylko żart, nic takiego nie miałam na myśli!”. Jednak jej fałszywa łagodność tylko potwierdziła moje obawy. W tamtej chwili podjęłam decyzję – majątek zapiszę fundacji pomagającej dzieciom z domów dziecka.

Aneta wyszła z mojego domu z płaczem, a ja po raz pierwszy od dawna poczułam ulgę. Nie potrzebowałam fałszywego uśmiechu, by zrozumieć, że zasługuję na coś więcej.

Jak Wy byście postąpili w takiej sytuacji? Czy zaufalibyście jeszcze raz komuś, kto tak was oszukał? Dajcie znać w komentarzach!

error: Treść zabezpieczona !!