Porzucił mnie, wychodząc po ogórki, i przepadł na lata. Kiedy wrócił, jego historia była równie nieprawdopodobna, co nagła propozycja, którą mi złożył.
Wyszłam z kuchni, a jego już nie było. Przepadł bez słowa, zostawiając mnie z tysiącem pytań i żadną odpowiedzią. Przez lata zastanawiałam się, co się z nim stało, aż pewnego dnia stanął w progu mojego domu z historią, która brzmiała jak kiepski żart…
To, co mi opowiedział, zmieniło wszystko. Nie chodziło tylko o jego zniknięcie, ale o propozycję, jaką mi złożył. W tamtej chwili musiałam podjąć decyzję, której konsekwencje mogłyby wpłynąć na resztę mojego życia…
Nieobecny po ogórki
To miał być zwyczajny dzień. Adam powiedział, że zaraz wróci, bo musi kupić ogórki do sałatki. Nie było w tym nic podejrzanego – takie drobne sprawunki zdarzały się w naszym domu codziennie. Ale tego wieczoru nie wrócił.
Czekałam na niego godzinę, potem dwie. Telefon milczał, a w lodówce pustka przypominała mi, że coś jest nie tak. Z początku myślałam, że może utknął w sklepie albo spotkał kogoś znajomego. Dopiero gdy zaczęło robić się późno, dotarło do mnie, że coś mogło mu się stać. Przez całą noc próbowałam się do niego dodzwonić, a rano zgłosiłam jego zaginięcie.
Zniknął bez śladu
Policja szybko ustaliła, że Adam opuścił miasto. Monitoring uchwycił go na dworcu autobusowym z plecakiem. Od razu pojawiły się pytania: dlaczego? Czy coś przede mną ukrywał? Może miał długi? A może kogoś innego?
Rodzina, znajomi, a nawet ja sama zaczęliśmy snuć teorie. Niektóre brzmiały absurdalnie, inne zaś mroziły krew w żyłach. Co gorsza, z każdym dniem było coraz bardziej jasne, że Adam nie zamierza wrócić. Minęły miesiące, a potem lata. W końcu nauczyłam się żyć bez niego, choć nigdy do końca nie zamknęłam tego rozdziału.
Powrót jak z filmu
Pewnego wieczoru, pięć lat później, usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam je i zamarłam. To był Adam – starszy, szczuplejszy, ale bez wątpienia on.
– Cześć, Marta – powiedział, jakbyśmy widzieli się wczoraj.
– Ty żyjesz? – wykrztusiłam, walcząc z mieszanką ulgi i gniewu. – Gdzie ty byłeś przez tyle czasu?!
Adam usiadł w moim salonie i zaczął opowiadać historię, która brzmiała jak kiepski scenariusz. Twierdził, że został wplątany w nielegalny biznes przez dawnych znajomych. Wyjechał w panice, bo bał się o nasze bezpieczeństwo. Przez lata ukrywał się za granicą, aż w końcu sytuacja się uspokoiła. Teraz, kiedy wrócił, miał dla mnie niespodziankę.
Niezwykła propozycja
– Marta, wiem, że to brzmi szaleńczo, ale… chciałbym, żebyś dała mi drugą szansę. Mam trochę oszczędności, możemy zacząć wszystko od nowa.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Byłam rozdarta między gniewem, żalem, a wspomnieniami dawnej miłości. Adam twierdził, że zrobił to wszystko dla mnie, ale czy mogłam mu ufać? Jak miałam uwierzyć, że mówi prawdę, skoro przez pięć lat nie znalazł sposobu, żeby się ze mną skontaktować?
Cała prawda wychodzi na jaw
W końcu, pod wpływem emocji, kazałam mu wyjść. Wtedy spojrzał na mnie z czymś, co przypominało desperację.
– Marta, nie mam nikogo poza tobą. Wiem, że zawaliłem, ale… musisz wiedzieć, że wtedy zniknąłem, bo dowiedziałem się, że jesteś w ciąży. Bałem się, że nie dam rady nas utrzymać.
Jego słowa uderzyły mnie jak piorun. Czy to możliwe? Byłam w ciąży, ale poroniłam zaledwie tydzień po jego zniknięciu. Nigdy mu o tym nie powiedziałam. Czy to oznaczało, że wszystko, co zrobił, było wynikiem jego strachu?