Moje córki obraziły się, bo kazałam im sprzątać i przestałam gotować. To, co zrobiły, było zaskakujące… 😠

Zawsze starałam się, żeby moje córki miały wszystko, czego potrzebują. Gotowałam, sprzątałam, a one mogły zająć się szkołą, hobby, czy spotkaniami z przyjaciółmi. Z czasem zauważyłam, że ta moja troska zaczyna działać na ich niekorzyść. W miarę jak dorastały, oczekiwały, że podsuwać im będę gotowe obiady pod nos, a ich pokój to miejsce, gdzie mama magicznie sprząta, gdy one są poza domem. Kiedy miały po kilkanaście lat, to jeszcze wydawało mi się normalne, ale kiedy zaczęły zbliżać się do dorosłości, wiedziałam, że czas to zmienić.

Przyszedł więc dzień, kiedy postanowiłam, że wystarczy tego lenistwa. Zrobiłam im krótką pogadankę: „Dziewczyny, od dziś same sprzątacie swoje pokoje, a jeśli nie będzie was na obiedzie, możecie sobie coś same przygotować. Ja też potrzebuję czasu dla siebie.”

Reakcja pełna pretensji

Oczekiwałam może lekkiego buntu, ale to, co się wydarzyło, przeszło moje najśmielsze wyobrażenia. Najpierw nastąpiła cisza, a potem gniewne spojrzenia i ciche szepty. Moje córki obraziły się na mnie, jakbym zabrała im coś najcenniejszego. „Naprawdę, mamo? Teraz każesz nam same sprzątać? Przecież masz na to czas, to dlaczego chcesz, żebyśmy to robiły my?” – powiedziała starsza, zakładając ręce na piersi. Młodsza dodała coś pod nosem, że „innych mam to nigdy nie proszą o takie rzeczy”. Zdziwiona, jak bardzo brak gotowych obiadów i prostych zadań domowych wywołał takie emocje, postanowiłam twardo trzymać się swojej decyzji.

Zaczęło się od małych złośliwości – niezmyte talerze, porozrzucane rzeczy po domu, które wcześniej chowałam bez słowa. Nagle, jakby wszystko, co wcześniej robiłam, zaczęło im przeszkadzać. Stały się coraz bardziej nieprzyjemne, a ich pokoje zaczęły przypominać pobojowisko. „Jeśli tak wygląda bunt, to nie zamierzam ustępować,” pomyślałam, choć sytuacja była trudna do wytrzymania.

Coś, czego się nie spodziewałam

Po kilku dniach kłótni i napiętej atmosfery w domu, stało się coś, czego w życiu bym się nie spodziewała. Moje córki postanowiły się „zbuntować” w bardziej kreatywny sposób. Zamiast wrócić do starych nawyków, zaczęły gotować… Ale nie dla nas wszystkich – tylko dla siebie! Pewnego wieczoru, wracając z pracy, poczułam zapachy dochodzące z kuchni. Weszłam i zobaczyłam, jak starsza córka piecze pizzę, a młodsza przygotowuje sałatkę. Ale zamiast mnie zawołać na kolację, usłyszałam: „To dla nas. Ty przecież sobie poradzisz, mamo.”

Byłam oszołomiona. Czy to miała być ich zemsta? Patrzyłam, jak zasiadają do stołu, a ja zostałam sama z pustym talerzem. To było ich ostateczne „wyjście z sytuacji”. Z jednej strony byłam wściekła – w końcu ja też po całym dniu pracy liczyłam na wsparcie w domu. Z drugiej, zaczęłam się śmiać w duchu. W końcu, przynajmniej zaczęły gotować!

Prawdziwa zmiana

Po kilku dniach takich dziwnych kolacji, zaczęłyśmy rozmawiać. Zrozumiały, że moje „obiadki pod nos” nie będą trwały wiecznie, a ja wyjaśniłam, że każdy w domu powinien mieć swoje obowiązki, bo inaczej wszystko spada na jedną osobę. Z czasem, powoli, zaczęłyśmy dzielić się obowiązkami w bardziej równy sposób. Teraz każda z nas gotuje raz w tygodniu, a sprzątanie odbywa się regularnie. Moje córki zrozumiały, że samodzielność nie jest karą, a normalną częścią dorosłego życia.

Czy też macie w domu takie „bunty” swoich dzieci? Jak sobie z tym radzicie? Dajcie znać w komentarzach na Facebooku!

error: Treść zabezpieczona !!