Mój narzeczony myśli, że to on mnie poderwał. Jeszcze nie wie, że to ja, aby go zdobyć, uknułam naprawdę słodką intrygę
Kiedy Grzegorz po raz pierwszy podszedł do mnie na imprezie, miał pewność, że to on wykonał pierwszy krok. Uśmiechnięty, pewny siebie, wyciągnął rękę, a ja „spontanicznie” odwzajemniłam jego zainteresowanie… Tylko ja wiem, że ta chwila była efektem mojej starannie zaplanowanej intrygi.
Choć Grzegorz do dziś żyje w przekonaniu, że to jego urok i odwaga sprawiły, że zaczęliśmy się spotykać, prawda jest zupełnie inna. Wszystko, od naszych przypadkowych spotkań po niepozorne gesty, było częścią mojego planu…
Kiedy Grzegorz pierwszy raz na mnie spojrzał, wiedziałam, że to on. Miał w sobie coś, co od razu przykuło moją uwagę — może to ten lekki uśmiech, a może pewność siebie, którą roztaczał wokół siebie. Jednak, wbrew temu, co mogłoby się wydawać, to ja byłam tą, która uknuła plan.
Grzegorz do dziś wierzy, że nasz związek zaczął się, gdy „spontanicznie” zagadnął mnie na imprezie u wspólnych znajomych. Pamiętam ten wieczór dokładnie. Stałam przy barze, udając, że nie zauważam jego spojrzeń. W rzeczywistości wszystko było przemyślane – nawet to, jak wyglądałam i gdzie się pojawiłam. Wiedziałam, że Grzegorz tam będzie, a cała moja „nieświadoma” obecność była dokładnie zaplanowana.
Pierwsze spotkanie? Nie tak przypadkowe, jak myślisz!
Poznałam Grzegorza kilka miesięcy wcześniej na siłowni, ale to była tylko chwila – wymiana spojrzeń, krótki uśmiech. Był zajęty rozmową z przyjaciółmi, a ja biegłam na trening. Wiedziałam, że to musi być on, więc zaczęłam pojawiać się w miejscach, gdzie moglibyśmy się „przypadkowo” spotkać. Przez kolejne tygodnie stopniowo zdobywałam informacje o nim od znajomych, by uknuć moją małą intrygę.
Kiedy dowiedziałam się, że będzie na imprezie u wspólnych znajomych, wiedziałam, że to moja szansa. Wybrałam sukienkę, którą już wcześniej zauważyłam, że podoba mu się u innych kobiet, i starałam się, by wyglądać, jakby nie włożyłam w to najmniejszego wysiłku. Upewniłam się, że znajdę się w odpowiednim momencie na jego drodze, aby to on myślał, że to on inicjuje rozmowę.
Gdy Grzegorz w końcu się odważył podejść, był tak przekonany o swojej inicjatywie, że sama musiałam powstrzymać uśmiech. Cała rozmowa przebiegła zgodnie z moim planem – była dokładnie taka, jak chciałam, a Grzegorz myślał, że to wszystko dzieje się naturalnie.
Intryga, która poszła o krok za daleko
Z biegiem czasu nasz związek rozwijał się coraz bardziej, a ja zaczęłam naprawdę się w nim zakochiwać. Problem w tym, że cała ta relacja od początku opierała się na mojej intrydze. To ja kontrolowałam wszystko – od pierwszego spotkania po każdą kolejną randkę, a Grzegorz był przekonany, że to wszystko dzieje się „samo z siebie”.
Jednak coś zaczęło mnie gryźć. Im dłużej trwała nasza relacja, tym bardziej bałam się, że prawda kiedyś wyjdzie na jaw. Wiedziałam, że Grzegorz jest dumny ze swojego męskiego uroku, a świadomość, że to ja wszystko zaplanowałam, mogłaby go zranić. Jednak im dłużej trwał nasz związek, tym bardziej rosła we mnie potrzeba, by wyznać mu całą prawdę.
Kłótnia o drobiazg, która zmieniła wszystko
Pewnego wieczoru, podczas wspólnej kolacji, Grzegorz nagle zaczął się kłócić o coś zupełnie nieistotnego – o to, że zapomniałam o jakimś drobiazgu z przeszłości. Może to było zmęczenie, a może frustracja, ale w tamtej chwili nie wytrzymałam. Wybuchłam, a słowa, które wyrzuciłam z siebie, były znacznie bardziej dramatyczne, niż zamierzałam.
— Myślisz, że to ty mnie poderwałeś? — rzuciłam nagle, zanim zdążyłam się powstrzymać.
Grzegorz zamarł, a ja od razu poczułam, że to nie była najlepsza chwila na takie wyznanie. Jego oczy zwęziły się, jakby próbował przetrawić to, co właśnie usłyszał.
— Co ty mówisz? — zapytał, a jego ton stał się lodowaty.
Nie było odwrotu. Musiałam opowiedzieć mu wszystko – jak zaplanowałam nasze pierwsze spotkanie, jak wiedziałam o nim znacznie więcej, niż chciałabym przyznać. Wyjaśniłam mu każdy szczegół, a on siedział w ciszy, przerywając mi tylko raz na jakiś czas. Jego duma była zraniona, a ja czułam, że mój idealny plan zaczyna się rozsypywać.
Jak zakończyła się ta słodka intryga?
Po długiej rozmowie, w której wyjaśniłam Grzegorzowi wszystko, odetchnął głęboko.
— Czyli wszystko było jednym wielkim oszustwem? — zapytał z goryczą w głosie.
Nie wiedziałam, jak odpowiedzieć, bo prawda była znacznie bardziej skomplikowana. Zaczęłam od małej intrygi, ale z czasem naprawdę się zakochałam.
Grzegorz wstał od stołu, spojrzał na mnie przez chwilę, a potem powiedział:
— Cóż, to, że mnie zdobyłaś, nie zmienia faktu, że teraz to ja jestem zakochany.
Prawda wyszła na jaw, ale okazało się, że nasza miłość była silniejsza niż kłamstwa.