Zrezygnowałam z macierzyństwa, bo mąż nie chciał dziecka. Porzucił mnie, by zacząć nowe życie z młódką i dzieckiem. Moja zemsta była słodka i ostateczna

Z miłości do męża poświęciła wszystko, nawet marzenia o dziecku, które kiedyś było jej największym pragnieniem. Myślała, że tak wygląda prawdziwa miłość. Ale kiedy on odszedł do młodszej, zostawiając ją z roztrzaskanym sercem, postanowiła działać…

Wiedziała, że nie może tego tak zostawić. Zaczęła misternie planować swoją zemstę, która miała zaboleć równie mocno, jak on zranił ją. Wkrótce życie męża zmieniło się nie do poznania. Co zrobiła? Przeczytaj dalej…

Miłość za wszelką cenę

Kiedy poznaliśmy się z Pawłem, byłam przekonana, że to miłość mojego życia. Był ciepły, opiekuńczy i ambitny. Jedyny problem? Nie chciał mieć dzieci. „Nie nadaję się na ojca” – powtarzał. A ja, choć marzyłam o dziecku, ustąpiłam. Dla niego. Myślałam, że miłość wymaga kompromisów, nawet tych bolesnych.

Latami budowaliśmy życie, które wydawało się idealne – wspólne mieszkanie, wyjazdy, dobra praca. Ale czegoś brakowało. Czułam to coraz mocniej, szczególnie gdy obserwowałam koleżanki z wózkami. Paweł jednak nie zmieniał zdania. Za każdym razem, gdy zaczynałam rozmowę o dzieciach, kończyło się kłótnią. „Nie możemy mieć wszystkiego” – rzucał, a ja czułam, że tracę coś więcej niż tylko marzenie.

Cios prosto w serce

Kilka miesięcy temu zauważyłam, że Paweł się zmienił. Zaczął wracać późno, przestał rozmawiać o przyszłości. A potem wszystko wyszło na jaw. Przy kolacji oznajmił, że odchodzi. Zakochał się. W młodszej kobiecie. I że… będą mieli dziecko.

Siedziałam w ciszy, próbując przetrawić jego słowa. Dla niej był gotów zmienić swoje życie, dla niej chciał być ojcem. To, co usłyszałam, było jak nóż w serce. Ale nie płakałam. Nie zrobiłam sceny. Po prostu powiedziałam: „Dobrze. Wyjdź.” I wtedy narodził się we mnie plan.

Zemsta planowana z precyzją

Paweł myślał, że wszystko pójdzie gładko. Że rozwód będzie formalnością, a ja pogodzę się z jego nowym życiem. Nie znał mnie jednak tak dobrze, jak sądził. Wiedziałam, że ma na sumieniu coś, co mogę wykorzystać.

Kilka lat temu, by uratować jego firmę, zaciągnęliśmy wspólny kredyt. Ale pieniądze pochodziły głównie ode mnie – sprzedałam rodzinny dom, żeby pomóc mu stanąć na nogi. Firma zaczęła przynosić zyski, ale nigdy nie spłaciliśmy tych pieniędzy w całości. I właśnie tam znalazłam swoją szansę.

Z pomocą dobrego prawnika i znajomości w banku doprowadziłam do tego, że kredyt zaczął go przygniatać. Po rozwodzie odzyskałam swoją część wkładu, ale Paweł, naiwnie wierząc, że wszystko będzie proste, zgodził się na niekorzystne warunki podziału majątku.

Słodka zemsta

Kilka tygodni później Paweł przyszedł do mnie. Wyglądał na wykończonego. Nowa kobieta była w ciąży, a on, zmagając się z finansowymi problemami, nie mógł jej zapewnić nawet podstaw. Miał nadzieję, że się nad nim zlituję, może nawet pożyczę pieniądze.

„Nie mam z czego ci pomóc” – powiedziałam, nie kryjąc satysfakcji. To był moment, w którym poczułam, że odzyskuję kontrolę nad swoim życiem. A on? Został z długami, wymagającą partnerką i narastającym chaosem.

Prawda wychodzi na jaw

Kilka miesięcy później dowiedziałam się, że Paweł stracił firmę i pracuje jako magazynier. Jego młoda partnerka odeszła, zostawiając go z dzieckiem, którym nie potrafił się zająć. Ironia losu.

Czy moja zemsta była słuszna? Czy powinnam mu pomóc, kiedy przyszedł błagać o wsparcie? Co wy byście zrobili na moim miejscu? Podzielcie się swoimi opiniami w komentarzach!

error: Treść zabezpieczona !!